wtorek, 30 sierpnia 2016

Nauczyciel 4/?

***

Jeszcze nigdy, przenigdy w moim życiu nie widziałem, jak jakikolwiek nauczyciel kłóci się ze swoim szefem.. O mnie! Ba!
Większość w tej szkole mnie przecież nienawidzi! Zaś, gdy Kaulitz zobaczył, soczyste limo pod moim okiem, które nagle, z dnia na dzień, pojawiło się w tym niepożądanym miejscu, widziałem w jego oczach.. Furię. I to taką.. Jak nigdy wcześniej. Może to jest ten cały patriotyzm i pomaganie 'swoim'? W końcu też jest Niemcem, prawda?


No, ale wróciwszy do Kaulitza...


- To jakieś żarty, tak? - Prychnął, zirytowany. - Nic pan nie zrobi z faktem, że prześladują w pańskiej szkole za narodowość?
- A co mam zrobić? - Mruknął staruszek, opierając cały ciężar ciała na kręcącym się fotelu. Skrzyżowałem ręce na piersi, dumnie unosząc głowę. Nie będę się wtrącać, ale także, nie mam ochoty słuchać tych głupich odpowiedzi tego szarego idioty, dyrka. Przecież każdy wie, że on mnie szczególnie nienawidzi. Jakby mógł, wypchałby mnie, zawieszając na ścianie z gumowym jabłkiem w zębach! Oj, Tommy. Musisz się jeszcze tak wiele nauczyć w tej szkole...
Kaulitz zmrużył oczy, patrząc gniewnie na dyrektora. - Przecież to tylko żarty.
- Tylko żarty?! - Ryknął, aż podskoczyłem na tym małym, nie wygodnym, plastikowym krzesełku. Jezu, jaki on ma głos! Może zaproponuje mu operę, zamiast pracy nauczyciela w szkole dla idiotów? - Nie widzi pan, że mój uczeń ma opuchliznę na oku w wielkości Ameryki? - Serio jest tak źle? Och, no nie... przecież korektor mi się ostatnio skończył.
- Nie przesadzasz panie Kaulitz?
- Przesadzam? - Powtórzył, po raz kolejny zmieniając słowo w ryk. I to dość silny! Taki z samego końca strun głosowych! Jeszcze trochę i ten stary idiota już w ogóle ogłuchnie... w sumie i to dobrze! Rób tak dalej, Tom! Przynajmniej może wtedy zniknie na wcześniejszą emeryturkę... - Czy pan sobie teraz ze mnie żartuje?!

***

- Dziękuję — wymamrotałem, opuściwszy moją czarną czuprynę w dół.
Dzisiaj był poniedziałek, także.. Po raz kolejny wylądowałem na czas ostatnich czterdziestu pięciu minut w sali z moim ukochanym nauczycielem. Brodaty pozwolił sobie oderwać na chwilę wzrok od sterty papierów, wysyłając w moim kierunku miły uśmiech. Właściwie, chyba właśnie poczułem te słynne motylki w brzuchu! Odpowiedziałem mu tym samym, bawiąc się pierścionkiem.
- Nie masz za co — westchnął przeciągle, odsuwając się od drewnianego biurka. - Choć uważam, iż Pan Dyrektor nie postępuje tu do końca uczciwie.
- Nie lubi takich jak my - wzruszyłem ramionami, siadając w pierwszej ławce.
- Jak my? - uniósł brew, przekrzywiając w trochę.. Słodki sposób głowę w jedną ze stron. Mogłem nawet dostrzec mały błysk w jego tęczówkach. Ciemnych — jak gorzka czekolada, lana strumieniami po krainie marzeń. Dlaczego miałem uczucie, że źle zinterpretował to, co miałam na myśli?
- Niemców — dopowiedziałem - Moim zdaniem zaś, ta nienawiść, jest już.. Przereklamowana. Historia, historią, ale teraźniejsze pokolenie nie mogło nic na to poradzić..
- Jak najbardziej — puścił mi oczko, spoglądając z powrotem na sterty kartek porozrzucanych na jasnym drewnie. - Jak ja nienawidzę pracy.
- Pomóc Panu?
- Panu? Żarty robisz? Bill, jesteśmy praktycznie w tym samym wieku! Ile nas dzieli? Trzy lata? Cztery?
- Pomóc ci, Tom? - poprawiłem się, po raz kolejny, uśmiechając promiennie. To nienormalne, jaką dobrą aurę daje komuś ten oto facet. Czuję się jak Spongebob, gdy łowił meduzy!

***

- Jak to nigdy nie jadłeś sushi?
- Nigdy — mruknął, chichocząc pod nosem. Przekrzywiłem głowę, po chwili nią chwiejąc z rezygnacją.
- To nie możliwe, żeby tak całkowicie nigdy...
- Naprawdę!
- To musisz kiedyś spróbować mojego sushi! - Palnąłem, a gdy tylko zorientowałem się, co właściwie właśnie zaproponowałem... I komu, po mojej twarzy oblany został szkarłatny rumieniec. Cholerka, przegiąłem pałę? Profesorek tylko spojrzał na mnie ze zdziwieniem, po chwili znów wracając do tego zniewalającego uśmiechu. Boże, ja kocham ten uśmiech! Naprawdę! Otrząsnąłem się z amoku obserwacji jego ust, wracając wzrokiem do jego oczu. - Znaczy się... ja... - jąkałem się niemiłosiernie, Bill! Ty kretynie!
- No, to kiedy mogę go spróbować? - zamarłem. Naprawdę, zamarłem. Spojrzałem na niego z wytrzeszczem, otwierając usta w kształcie litery O. - Bo ci mucha wpadnie — Zaśmiał się, chwytając lekko dwoma palcami mój podbródek, zamykając rozwarte usta. Niezręcznie, no.

***

- Kochanie, co ty tu czarujesz? - Podskoczyłem, niemal rzucając w powietrze ryż i całą resztę składników, znajdujących się na bambusowej macie. Spojrzałem przestraszonym wzrokiem na moją ukochaną mamusię, która raczyła właśnie w tej chwili wyskoczyć zza rogu. Zilustrowałem ją dokładnie, oceniając ubiór jako zbyt wieczorowy. Uśmiechnąłem się słodko, napotykając jej zaciekawione spojrzenie.
- A wiesz, miałem ochotę na coś bardziej azjatyckiego — Wyszczerzyłem szerzej swe białe ząbki, starając się nie doprowadzić tej rozmowy na niezręczny temat... na przykład, dlaczego robię aż tyle tego, skoro będę jadł sam, albo czy kogoś, aby nie zaprosiłem. Bo co by sobie moja biedna rodzicielka pomyślała, gdyby do jej biednych uszu dotarła wiadomość, że jej syn umówił się na wieczór z własnym nauczycielem?! Chociaż... Tom przecież nie jest jakoś wiele starszy ode mnie. - Czy ty gdzieś znikasz?
- Owszem — Spojrzała na swoją sukienkę, strzepując z czerwonego materiału jakieś niewidoczne gołym okiem (a przynajmniej moim) paprochy. - Mam dziś spotkanie firmowe, może mnie dość długo nie być — Nie powiem, że się nie ucieszyłem. W sumie to skakałem w swej duszy z ogromnej radości! - Tak czy siak, jutro szkoła, Billy. Proszę się wyspać i nie siedzieć jakoś niezwykle długo obudzonym.
- Jasne — Mruknąłem milutko, choć świetnie wiedziałem, iż nie mam zamiaru tak długo iść spać, jak tylko Tommy będzie znajdował się w naszym domu. No bo w końcu, to nie miło tak samemu gości wypraszać, prawda? A już zwłaszcza kogoś takiego!
Mamusia jedynie się uśmiechnęła, troskliwie ucałowawszy mój policzek.

***

Obracałem się wokół własnej osi, ilustrując z każdej strony za pomocą mojego ukochanego, ogromnego lustra. Wyglądałem idealnie. Nawet w ubraniach, które już leżały dobry miesiąc w szafie. Obcisłe, czarne dżinsy z dziurami na kolanach i trochę poniżej miednicy zajebiście opinały się na moich szczupłych nogach. Biała koszula została włożona w jednej jej przedniej części do spodni, a na siebie zarzuciłem jeszcze czarny sweter, z dość prześwitującego materiału, który sięgał mi do połowy łydek. Oczywiście, on zostanie lada chwila zrzucony z mojego ciała, by brodaty mógł bezkarnie spoglądać na mój podkreślony, krągły tyłek. Na rękach zrezygnowałem dziś z błyskotek, które irytowałyby mnie później swoim irytującym odgłosem obijanego o siebie metalu. Czarne włosy wyprostowałem, a twarz ozdobiłem mocnym, ciemnym makijażem, z moim ukochanym kocim okiem... i nawet udało mi się zakryć moje cholerne, fioletowe limo!
Uśmiechnąłem się cwaniacko, do tego pięknego mężczyzny w szklanym odbiciu. Szykuje się cudny wieczór z moim nauczycielem! Chociaż, nie... Cudny wieczór, z Tomem brzmi lepiej.
Chwyciłem fiolkę moich ulubionych perfum, psikając się nimi niemal w całości.
Przesadzam? Być może. Ale chce okazać swoją najlepszą stronę.
Dla Toma warto.
Po raz kolejny spoglądnąłem na siebie w lustrze, gdy do moich uszu dotarł melodyjny dźwięk naszego dzwonka. Przybierając jeszcze odpowiednią mimikę, ruszyłem do dużych, drewnianych drzwi, za którymi ukrywał się mój najlepszy prezent dzisiejszego wieczoru.

- Dobry wieczór, Tom — mruknąłem, otwierając podwoje niemal w całości.
Cóż, humor mi padł natychmiastowo.
Cholera.

***


Witam was, moje kochane.

Wakacje się z nami żegnają.. ale rozdział wita.
Wiem, jakoś tak długo czeka się na te rozdziały, wybaczcie!
Ale jest dłuższy, niż poprzedni. Zdecydowanie. :D
Sprawy rodzinne i skomplikowane, tegoroczne wakacje dają się we znaki.
Ale dziękuję, za fakt, że znalazłam się na podium w "Ostatnich Statystykach" w Spisie! :)
'Nauczyciel' najwyraźniej jednak nie jest taki zły.
Pozdrawiam i dziękuję, za przeczytanie! :D